Jeden przyjaciel dzwoni do pewnego bezrobotnego aktora i mówi:
– Słuchaj, chałtura się pojawiła, od razu pomyślałem o tobie.
Aktor:
– Oczywiście, co to za rola – będę wdzięczny do końca życia, mam mało kasy.
– Tak, wiesz… niezbyt duża rola. Jedna linia.
– Jedna linia? Nie ma problemu, no cóż, absolutnie nie mam kasy, niczym się brzydzę. – A jaka?
– „Cicho! Słyszę grzmot broni”.
– „Cicho! Słyszę grzmot broni?” Dobra! Dokąd iść?
– W środę idziesz do teatru, pytasz reżysera o takiego i takiego.
– Rozumiem.
W środę aktor przychodzi do teatru, znajduje reżysera, on: powiedz swoją kwestię, aktor z patosem mówi:
– Cicho! Słyszę grzmot broni!
„Świetnie” – mówi reżyser. – Twoja rola. Przyjdź w sobotę o 7 wieczorem na sztukę.
– Rozumiem! – radosny aktor odpowiada.
Oczywiście, po tak udanym zrządzeniu losu aktor dużo pije. Budzi się w sobotę około 6:30 i jak szalony biegnie do teatru, powtarzając całą drogę „Cicho! Słyszę grzmot broni”.
Przy wejściu do teatru portier zatrzymuje go: dokąd idziesz bez biletu?
– Jestem ” Cicho! Słyszę grzmot broni”, – wyjaśnia aktor.
– Ach! To ty ” Cicho! Słyszę grzmot broni „, – portier uspokaja się, – no cóż, wejdź.
Aktor wpada za kulisy. Oczywiście nie wolno mu tam.
– Jestem ” Cicho! Słyszę grzmot broni”, – krzyczy aktor.
– To ty ” Cicho! Słyszę grzmot broni”? Spóźniłeś się! Przyjdź szybko do garderoby! – krzyczą do niego.
On pdzi do garderoby. Wizażystka:
– Kim Pan jest?
– Jestem ” Cicho! Słyszę grzmot broni”
– To ty ” Cicho! Słyszę grzmot broni? Dlaczego się spóźniasz? Usiądź tutaj, teraz przygotuję cię szybko…
Aktor, już w makijażu i wyczerpany, biegnie na scenę. Reżyser przechwytuje go.
– To ty „Cicho! Słyszę grzmot broni”?
– Jestem ” Cicho! Słyszę grzmot broni”!
– Prawie się spóźniłeś! Chodź, twoje wyjście!
Aktor wychodzi na scenę, a za nim ogłuszająca eksplozja. Aktor wzdryga i krzyczy:
– CZY WY WSZYSTKICH TAM POGRZMOCIŁO?!!!