Tadeusz Grodzki wybrany z list Koalicji Obywatelskiej do Senatu zdradził w Radiu Plus, że posłowie partii rządzącej oferowali mu stanowisko ministerialne.
Profesor Tadeusz Grodzki miał być namawiany przez Prawo i Sprawiedliwość do objęcia teki w jednym z ministerstw w zamian za poparcie rządzących w Senacie.
Sytuacja w Senacie
Po niedzielnych wyborach PiS straciła w Senacie większość, zdobywając 48 mandatów. Jeden mandat przypadł Lidii Staroń, przeciwko której PiS nie zdecydował się wystawić kontrkandydata.
Koalicja Obywatelska wprowadziła do Senatu 43 swoich członków, po dwa mandaty uzyskali przedstawiciele PSL-u i Lewicy. Trzy mandaty zdobyli kandydaci niezależni, którzy jednak sympatyzują z opozycją.
Krucha przewaga
Przewaga partii opozycyjnych i kandydatów niezależnych jest na tyle krucha, że PiS-owi wystarczy przeciągnąć na swoją stronę dwóch senatorów.
Takie posunięcie zagwarantuje większość potrzebną do wyboru marszałka z PiS i powtórzenie sytuacji z ubiegłej kadencji, gdy w senacie udawało się w szybkim tempie przepychać kolejne ustawy.
W poszukiwaniu większości
W radiowym wywiadzie Tadeusz Grodzki wyraził przypuszczenie, że gdyby tylko w rozmowie z posłami partii rządzącej wyraziłby taką chęć, otrzymałby stanowisko ministra.
Senator elekt nie zdradził większej liczby szczegółów, dodając przy tym, że uważa się za człowieka przyzwoitego, w związku z czym propozycję odrzucił.
Sądzicie, że Prawu i Sprawiedliwości uda się zdobyć większość?
źródło: nczas.com