Kiedy byłam w szpitalu z trojaczkami, mój mąż złożył pozew o rozwód i nawet nie zadzwonił. „Trójka dzieci to potrójny problem. Jak zamierzasz je rozwiązać?”

Anna, 34-latka, znalazła się w trudnej sytuacji: tylko jej 70-letnia mama pomaga jej w opiece nad dziećmi.

Wchodząc po dość stromych schodach starego domu na czwarte piętro, pomyślałam: „Tutaj trudno byłoby iść na spacer z jednym dzieckiem, ale jak zejść i wejść z trójką dzieci i wózkiem?” Anna jeszcze nawet nie myśli o tym problemie — po przyjeździe ze szpitala położniczego miesiąc temu nigdy nie wyprowadzała swoich dzieci na zewnątrz.

„W malutkim mieszkaniu spotkał mnie jamnik. Sądząc po szarej sierści na pyszczku, od dawna mieszka tu ze swoją panią. W jednym pokoju meblościanka, telewizor i sofa, w drugim łóżko, na którym osiedliło się troje dzieci. Na stoliku nocnym są czyste pieluchy. Z balkonu otwiera się „panorama” cmentarza Bajkowo. Na suficie są plamy — mieszkanie było ewidentnie nie raz zalane z dachu.

I nie ma nikogo, kto mógłby mi pomóc. Obawiam się, że nie mogę tego zrobić sama.” Po wysłuchaniu tych słów nie sposób było nie odwiedzić tej licznej rodziny. Jak się okazało, Anna w rozpaczy zadzwoniła nie tylko do nas, ale także do telewizji.

„Zawsze chciałam mieć trójkę dzieci, ale żeby między nimi była różnica kilku lat”.

– Co sprawiło, że zwróciłam się do gazet i telewizji? Tylko strach — mówi 34-letnia Anna. – Praktycznie nie mam mleka, więc dzieci trzeba karmić mieszanką. Na jedzenie wydaję 250 hrywien tygodniowo. I to podczas gdy dzieci jedzą 50 gramów na raz. Ale rosną, każdego dnia będzie potrzebne coraz więcej mleka, co oznacza, że ​​koszty zakupu żywności będą rosły.

To samo dotyczy pieluch: teraz używamy około pięciu pieluch na dziecko dziennie. Aby kupić zapas na tydzień, wydałam 600 hrywien. I nie otrzymałam jeszcze ani grosza z pieniędzy wpłaconych przy narodzinach dzieci. Mąż nie pomaga…

Na łóżku leży trójka dzieci. Każde ma inny kolor włosów: chłopiec jest ciemny, a dziewczyny blond. Dzieci są do siebie bardzo podobne, ale nie są bliźniakami, więc Anna i jej matka mogą je łatwo rozróżnić.

– Zawsze chciałam mieć trójkę dzieci — przyznaje Anna. – Ale nie od razu, ale jeden po drugim, tak żeby była między nimi kilkuletnia różnica. Mąż też marzył o dzieciach.

Anna spokojnie opowiada o swoim 32-letnim mężu, który zostawił ją podczas ciąży. Najwyraźniej przyzwyczaiła się już do myśli, że będzie wychowywać trojaczki bez jego udziału.

„Trzy lata temu wsiadłam do taksówki prowadzonej przez Andrzeja” – mówi młoda matka. – Rozmawialiśmy, poznaliśmy się, zaczęliśmy się spotykać… Andrzej pochodzi z regionu Chersoniu. Zimą nie ma tam pracy, więc pojechał — został taksówkarzem. Wkrótce się pobraliśmy, ciągle rozmawialiśmy o dzieciach. Andrzej, podobnie jak ja, chciał mieć dziecko w naszej rodzinie.

Kiedy Anna zdała sobie sprawę, że jest w ciąży, udała się do lekarza i przeszła badanie ultrasonograficzne. Ale specjalista, który je zrobił, nie od razu stwierdził, że kobieta nosi trojaczki.

– Patrząc na monitor aparatu, lekarz powiedział: „Widoczne są trzy plamy, ale nie rozumiem, co to jest. Konieczne jest przeprowadzenie ankiety na temat bardziej nowoczesnego sprzętu. Może masz jakiś problem” – mówi Anna. – Poszłam do szpitala położniczego w Obolon, do którego kiedyś się zwróciłam.

Wtedy lekarz zdecydował: „Trójka!” Oczywiście byłam w szoku. Zrozumiałam, że trudno będzie utrzymać troje dzieci naraz. Na początku nawet nikomu nie powiedziałam, że spodziewam się trojaczków — bałam się, że ciąża się skończy…

– Jak twój mąż zareagował na tę wiadomość?

– Słysząc, że będziemy mieć troje dzieci naraz, umilkł z zaskoczenia. A moja mama, której również przekazałem wiadomości, powiedziała: „Cóż, będziemy wychowywać”.

„Mój starszy brat i synowa zabrali mnie ze szpitala”.

Wszystko to wydarzyło się w przeddzień Nowego Roku. W przypadku kobiet w ciąży spodziewających się bliźniaków lub trojaczków lekarze zawsze wykazują zwiększoną uwagę. Tak więc Anna została natychmiast ostrzeżona, że ​​będzie musiała więcej niż raz chodzić na kontrolę. Po USG zaproponowano jej udanie się do szpitala na pełne badanie.

„Mój mąż był tam przez cały czas” – kontynuuje Anna. – Martwił się o mnie. Pamiętam, że w pierwszych dniach nowego roku bardzo chciałam grejpfrutów. Jeśli nie zjem tego teraz, umrę! Zadzwoniłam do Andrzeja. Rzucił się po cytrusy, przyniósł mi cztery ogromne owoce, które zjadłam z przyjemnością. I był tam całą wiosnę.

Od 22 tygodnia ciąży trudno mi było chodzić, leżeć… Nieraz istniało zagrożenie przedwczesnym porodem. Ostatnie cztery miesiące ciąży spędziłam prawie w całości w szpitalu. W tym samym okresie zmienił się nasz związek z Andrzejem. Wszystko zaczęło się od tego, że pokłóciliśmy się z jego matką. Czemu? Nie pamiętam. I to nie ma znaczenia.

W końcu Andrzej zdecydował, że lepiej, żeby mnie zostawił. Powiedział, że będzie mieszkał z przyjacielem w wynajętym mieszkaniu i wystąpił o rozwód. Gdy leżałam w szpitalu, sądowe wezwania przyszły do domu. W rezultacie, po moim drugim niestawieniu się na rozprawie, rozwiedliśmy się. Ale dowiedziałam się o tym po tym, jak Andrzej wrócił do domu 1 czerwca, w region Chersoniu. Od tamtej pory go nie widziałam ani nie słyszałam…

Przez ostatni miesiąc Anna nawet nie chodziła, jej brzuch był taki ogromny i ciężki.

„Mogłam leżeć tylko na prawym boku” – kontynuuje kobieta. – Po prawej stronie była Agata — zachowywała się spokojnie w brzuchu, teraz nie jest kapryśna, po lewej — Joanna, która nieustannie walczyła. Mój syn był w centrum — też cały czas „boksował”…

Dzieci urodziły się 24 czerwca, w 34 tygodniu. To półtora miesiąca wcześniej niż powinno.

– Nie wytrzymałbym dłużej, poród mógł rozpocząć się z dnia na dzień, więc lekarze zrobili mi cesarskie cięcie — mówi Anna. – Dzieci rodziły się przedwcześnie. Dziewczynki ważyły ​​2140 i 2100 gramów, a chłopiec dokładnie dwa kilogramy.

Wszyscy zaczęli samodzielnie oddychać. Ale przez kilka dni przebywali w specjalnych inkubatorach na oddziale intensywnej terapii. Drugiego dnia po operacji poprosiłam o możliwość zobaczenia się z nimi. Jakże byli malutcy!

– Jak wybrałaś imiona dla dzieci?

– Szczerze mówiąc, nie brałam w tym udziału — nadali im imiona moja mama i starszy brat. Podobały mi się proponowane opcje.

– Kto odebrał cię ze szpitala?

– Brat i jego żona. Mama przygotowała mieszkanie na przyjazd wnuków. Gdy dotarliśmy do naszego domu, synowa pewnie wzięła w ramiona dwoje dzieci i weszła po schodach, a ja niosłam trzecie i pomyślałam: nie odważyłabym się nawet nosić dwóch naraz…

„Podczas gdy maluchy śpią na moim łóżku, a ja — na podłodze”

Dzieci nadal nie mają aktów urodzenia. Kiedy Anna poszła sporządzić dokumenty, okazało się, że aby zarejestrować dzieci, potrzebujesz zgody i dokumentów ojca. Zgodnie z prawem, przez co najmniej sześć miesięcy po rozwodzie, dzieci urodzone są uznawane za potomstwo małżeństwa.

– Dopiero po historii, która pojawiła się w wiadomościach telewizyjnych, Andrzej zadzwonił i obiecał przyjechać, aby wypełnić niezbędne dokumenty — mówi Anna.

– Andrzej powiedział, że chciałby widzieć dzieci?

– Nie, nie powiedziano o tym ani słowa.

– Do kogo są podobne dzieci?

– Jedna dziewczyna jest podobna do mnie, chłopiec jest kopią swojego ojca, a druga dziewczyna ma zarówno cechy moje, jak i Andrzeja.

Nasza rozmowa z Anną była regularnie przerywana telefonami. Po serialu wiele osób chciało pomóc trojaczkom.

„Ludzie najpierw dowiadują się, czego potrzebujemy” – mówi Anna po kolejnej rozmowie telefonicznej. – Już obiecali kupić trzy łóżka. Wielu przynosi jedzenie i pieluchy. Potrzebujesz tego cały czas. Pracownicy sklepu z odzieżą dziecięcą przynosili ubrania z rocznym wyprzedzeniem, a przedstawiciel Nestlé i Libero pomaga z jedzeniem i pieluchami.

To dla mnie ogromna pomoc. Ponadto, naczelnik dał wózek dla trojaczków i kazał mi napisać wniosek o poprawę warunków życia! To prawda, że ​​nie chciałabym wyjeżdżać z rodzinnego sąsiedztwa, w którym wszystko dobrze znam.

Ale fajnie byłoby przenieść się do mieszkania na parterze — znacznie ułatwiłoby nam to życie. Teraz myślę o tym, gdzie zostawię wózek: nie będę w stanie podnieść go na czwarte piętro, prawdopodobnie będę musiała przywiązać go do kaloryfera…

Aby zrobić zdjęcie Anny z dziećmi, sama musiała brać dzieci w ramiona. Są małe i delikatne… A 70-letnia matka Anny, Jane, nie ryzykuje ich trzymania — boi się upuścić… Teraz jej głównym zadaniem jest gotowanie jedzenia, wychodzenie na zakupy, sprzątanie mieszkania. Anna opiekuje się dziećmi.

– Wiele osób pyta mnie: „Trójka dzieci to potrójny problem. Jak zamierzasz je rozwiązać? ” – dodaje Anna. – I inaczej traktuję swoje trojaczki. Dzieci to szczęście. I mam jednocześnie potrójne szczęście. Tak, naprawdę potrzebuję teraz pomocy mężczyzn. Ale jeśli jej nie ma, znajdą się mili ludzie, którzy nas wesprą i pomogą. Już odpowiadają. I to, że kiedy dzieciaki „mieszkają” na moim łóżku, a ja śpię na podłodze, wcale mi nie przeszkadza. Najważniejsze, że jestem z nimi cały czas.

To też może cię zainteresować: Czy Joe Biden ma polskie korzenie? Zaskakujące informacje o pochodzeniu Prezydenta USA. Genealodzy nie mają wątpliwości

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Cukier można wykorzystać na wiele sposobów. Część z nich jest naprawdę zaskakująca. O tym mogło wiedzieć niewielu

O tym się mówi: Czternasta emerytura już pewna. Jakie niespodzianki i haczyki czekają na seniorów