Ludzi dobrej woli jest więcej, jak śpiewał przed laty Czesław Niemen. Zmagający się z trudną chorobą Mariusz z Olsztyna od maja prowadził osiedlowy sklep z warzywami i owocami. Konkurencją okazały się duże sieci handlowe i zysków nie było. W uratowaniu małego sklepiku zaangażowali się internauci. Dziś warzywniak cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem, a zyski stale rosną!
Jak informuje Super Express, chorujący od dziecka na porażenie mózgowe Mariusz od maja prowadzi w Olsztynie osiedlowy warzywniak. Niestety, zamiast satysfakcji własnej i klientów, a co za tym idzie zysków, zobaczył jedynie pustkę w sklepowej kasie.
Na pomoc mężczyźnie przyszedł życzliwy sąsiad, który umieścił apel w mediach społecznościowych. Dziś w sklepie tłumy są codziennie!
Duże sieci handlowe wypierają małe sklepy
Sklepik z warzywami pana Mariusza mieści się przy ul. Boenigka na osiedlu Jaroty w Olsztynie. Wiele lat temu warzywniaki święciły sukcesy sprzedaży, dziś często świecą pustkami.
Pan Mariusz postanowił się jednak nie zrażać i by podreperować domowy budżet otworzył w maju tego roku punkt handlowy.
Od samego początku nie było jednak łatwo. Owoce gniły na półkach, a często kilogram bananów leżał na ladzie wiele dni.
„Wiadomo, ludzie wolą kupować owoce w dyskontach. A ja nie mogę odpisać sobie straty od towaru, którego nie sprzedam. Nie stać mnie również na promocje i gratisy dla klientów – mówił pan Mariusz olsztyńskiej „Gazecie Wyborczej”
Całe dnie za ladą, a zysków brak
Praca w warzywniaku nie należy do łatwych i trzeba jej poświęcić cały dzień. Pobudka o 4.30, a sklep zamykał się o 18.00. Mimo zaangażowania i wysiłku pieniędzy ze sprzedaży nie było.
Pan Mariusz, samotny rencista, otworzył sklep, by poradzić sobie z samotnością. Innym powodem było również orzeczenie lekarskie, przez które nie może wykonywać wielu prac.
Z pomocą przyszedł życzliwy sąsiad
Iskierka nadziei pojawiła się, gdy ze sklepikarzem szczerze porozmawiał jeden z klientów. Sąsiad postanowił pomóc i na portalu społecznościowym opowiedział o spotkaniu z właścicielem sklepu.
W ten sposób chciał zachęcić znajomych, sąsiadów i internautów do zakupów w osiedlowym punkcie.
„Z racji małej liczby klientów, niesprzedane warzywa i owoce trafiają do kosza, co naraża właściciela na dodatkowe straty. Jeśli kupisz cokolwiek za 10 złotych, możesz zwiększyć dzienny obrót sklepu o jakieś 25 proc.” – napisał pan Krzysztof.
O warzywniaku szybko zrobiło się głośno. W sklepie tłumy!
Po poście w social mediach zainteresowanie sklepem pana Mariusza wzrosło do granic możliwości. Obecnie liczba klientów warzywniaka stale rośnie i nigdy nie była tak duża jak dziś.
Do tego stopnia, że na półkach codziennie brakuje towaru, a nowi klienci uznali niepełnosprawnego sklepikarza „lokalną gwiazdę”.
Najważniejsze, że mieszkańcy Olsztyna postanowili wspierać mały handel i własnego sąsiada w staraniach o zapewnienie sobie środków do życia!
Joanna Zegarlicka