To małżeństwo kojarzy każdy. Swego czasu regularnie raczyli nas ciekawostkami prosto z wrocławskiego zoo. W otoczeniu zwierząt czuli się jak ryby w wodzie. Niestety zmuszeni byli zakończyć swoją pasjonującą działalność, a dodatkowo spotkali się z przykrymi komentarzami.
Jak informuje „pikio.pl”, Hanna i Antoni Gucwińscy z żalem wspominają swoje odejście z telewizji.
Z kamerą wśród zwierząt
Ten program oglądali kiedyś wszyscy. Małżeństwo Gucwińskich zapoznawało nas z sekretami życia i zwyczajami dzikich zwierząt. Prowadzony przez Hannę i Antoniego miał naprawdę spore rzesze fanów.
W dużym stopniu wynikało to właśnie z ich charyzmy i zaangażowania. Ale oddanie Gucwińskich nie polegało tylko na świetnym prowadzeniu programu, bo wrocławskiemu zoo, w którym nagrywany był każdy odcinek, oddali swoje serce.
Program nagle jednak z anteny zniknął.
pomponik.pl
Program znika z anteny
Za przyczynę zniknięcia programu „Z kamerą wśród zwierząt” z ramówki TVP uznaje się polityczne zaangażowanie Hanny Gucwińskiej. Cena za politykę okazała się spora, ale sama prowadząca przyznaje, że nie żałuje dokonanych wyborów.
Nie przewidziała jednak, że zostaną potraktowani w taki sposób.
Prasowe paszkwile
Prasowymi paszkwilami Hanna Gucwińska w udzielonym wywiadzie nazwała bezpodstawne posądzenia kierowane do jej męża, który miał znęcać się nad niedźwiedziem. Sytuacja była o tyle dziwna, że Antoni Gucwiński zwierzę uratował.
Tego typu sytuacje wywołały w Gucwińskich spore rozgoryczenie. Antoni mówi z żalem:
Błędem było to, że człowiek traktował ogród jako swoje życiowe dzieło. Trzeba było czasem odpuścić i może inaczej się ustawić.
Pożegnanie Gucwińskich
Okazuje się, że kiedy Gucwińscy odchodzili z telewizji, nie doczekali się nawet godnego pożegnania. W zamian za to spotkała ich obojętność byłych współpracowników.
https://www.rp.pl/
Zdaniem Gucwińskiego
Antoni Gucwiński opowiedział o momencie rozstania z pracą w słowach pełnych ukrytego żalu i zawodu. Po wielu latach liczył z pewnością na wyjątkowe uczczenie momentu pożegnania. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Sam relacjonuje to w tej sposób:
Następca nic ode mnie nie chciał. Rozliczałem się z tego, co miałem. Powoli zabieraliśmy rzeczy, trzeba było opróżnić mieszkanie. Nastawiłem się na odejście w wieku kardynalskim, jak zapowiadali w urzędzie miasta. Jak dyrektor odchodzi, to się robi uroczyste spotkanie. Są władze miasta, zaprasza się pracowników, daje się pamiątki. Nic takiego nie nastąpiło. Jeszcze w grudniu 2006 r. pożegnaliśmy się z pracownikami i tyle.
Co się z nimi stanie: TYGRYSY PO PRZEJŚCIACH TRAFIŁY DO POLSKI. JASNOWIDZ PRZEWIDUJE CO SIĘ Z NIMI DALEJ STANIE
KK