Diagnoza jaką usłyszeli rodzice małej Mai była przerażająca. Jest jednak szansa na ratunek. Każdy może pomóc

Rodzice 4-letniej Mai Gozdek byli przerażeni diagnozą, jaką postawili lekarze. Choroba nowotworowa w czwartym stopniu rozwoju. Pojawiły się już przeżuty do kości, szpiku i węzłów chłonnych. To było jak wyrok.

Z tym wyrokiem nie pogodzili się ani rodzice, ani lekarze i personel Centrum Zdrowia Dziecka. Ich determinacja i siła samej Mai pozwoliła odnaleźć szansę na wyleczenie dziewczynki. Potrzebne są jednak pieniądze. Kwota jest duża, ale internauci już nieraz udowodnili, jak duże mają serce. Każdy z nas może pomóc.

To był cud

Jak podaje portal „Fakt”, Maja urodziła się 28 października 2015 roku, a jej narodziny rodzice postrzegali jako cud. „Ciąża była zagrożona. W końcu nadszedł ten upragniony dzień, kiedy zostaliśmy rodziną w powiększonym składzie. Na Majeczkę czekał w domu jej starszy brat Nikoś” – powiedziała w rozmowie z „Faktem” mama Mai, Ewelina Gozdek.

Maja była zawsze silna i dzielna. Szybko poszła do przedszkola i mimo kryzysu w czasie leżakowania, już po kilku dniach zakomunikowała rodzicom, że „jest dużą dziewczynką, a nie małą dzidzią i nie będzie płakać”.

Częste choroby

Maja zaczęła coraz częściej chorować. Rodzice byli pewni, że dziewczynka jest po prostu chorowita. Do tego chodziła do przedszkola, gdzie dzieci często się od siebie zarażają. Powracające infekcje skłoniły rodziców do przeprowadzenia szerszych badań.

Kolejne badania niczego nie wyjaśniały, a Maja stawała się coraz słabsza. Nie była już tą samą ruchliwą dziewczynką. Przestała się nawet bawić z bratem. Zaczęła skarżyć się na ból nóżek, zmienił się także jej chód.

Pojawiło się podejrzenie reumatoidalnego zapalenia stawów, a później diagnoza, jakiej nie chciałby usłyszeć żaden rodzic: „Neuroblastoma IV stopnia: nieoperacyjny guz na nadnerczu z przerzutami do szpiku i kości” – opowiedział ojciec dziewczynki, Krzysztof Gozdek.

Walka o każdy dzień

Pierwsze chwile były dla rodziców bardzo ciężkie, z trudem udawało im się powstrzymywać napływające do oczu łzy. Szybko jednak przekuli ból w wolę walki. „Jasna cholera! Idziemy na wojnę. Tak, na wojnę na śmierć i życie. Wygramy, przegramy… Nieważne. Będziemy się bić o każdy dzień dla Majeczki” – wspomniał Krzysztof Gozdek.

Maja musiała przejść kilka cykli wyniszczającej i wyczerpującej chemioterapii. Po chemii zmiany nowotworowe powoli zaczęły się cofać. Guz na tyle się zmniejszył, że lekarze zdecydowali się operować. Udało się wyciąć prawie cały.

Wyniki dziewczynki na tyle się poprawiły, że zakwalifikowano ją do przeszczepu szpiku i chemioterapii. Zabiegi odbyły się pod koniec stycznia i Maja czeka na ich rezultaty w specjalnej izolatce.

Potrzebna pomoc

Maja ma szansę trwale wygrać z rakiem – wszystko dzięki immunoterapii. Niestety ten rodzaj terapii nie jest w naszym kraju refundowany. Koszty rodzina musi pokryć sama, a jest to niebagatelna suma 800 tysięcy złotych.

W zbieraniu pieniędzy zaangażowali się nie tylko rodzice i bliscy dziewczynki, ale także lokalna społeczność. Organizują zbiórki, pikniki i akcje charytatywne. I choć pieniędzy wciąż przybywa, nadal sporo brakuje.

Wspomóc leczenie Mai można wpłacając darowiznę na konto Fundacji „Nasze Dzieci” działającej przy Klinice onkologii IPCZD: 76 1240 1109 1111 0010 1163 7630, wpisując w tytule wpłaty „darowizna Maja Gozdek.

Można to zrobić także przekazując 1 procent podatku na leczenie Mai. Wystarczy wpisać w zeznaniu podatkowym następujący numer KRS: KRS 0000249753, cel szczegółowy: Maja Gozdek.

Źródło: Fakt.pl

Źródło: Fakt.pl

Źródło: Fakt.pl

Wesprzecie akcję? Liczy się każda złotówka.

To też może cię zainteresować: Rodzice nie dali się przekonać lekarzom. Każdy dzień udowadnia, że było warto. Poruszająca historia rodziców chorych bliźniaczek

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: To zdjęcie obejrzały miliony. Leniwy lekarz czy prawdziwy bohater? Znamy niesamowitą historię tego zdjęcia

A.W.